Odpowiedział(a): gość, 09 lutego 2009, 18:58[#odpowiedz]
9
ja mam jeden problem. mam ojca!
jest alkoholikiem od dziecka
pamiętam go jako wiecznie pijanego awanturnika teraz już dorosłam i mam swoje
życie ale u mamy zauważyłam ostatnio siniaki. Mama wykręca
sie zawsze od odpowiedzi, gdy pytam. Boję się że to ojca
sprawka. Nie wiem co mam robić. Nie chce też go (być może)
niesłusznie osądzać. Ale jeśli moje podejrzenia to prawda
Odpowiadasz użytkownikowi gość
Zgłoś odpowiedź do moderacji
Odpowiedział(a): gość, 09 lutego 2009, 19:05[#odpowiedz]
4
a ja jestem lesbijką, nikt o mnie nie wie z wyjątkiem mojej
dziewczyny. Boję się komukolwiek o tym powiedzieć.
Odpowiadasz użytkownikowi gość
Zgłoś odpowiedź do moderacji
Odpowiedział(a): gość, 09 lutego 2009, 19:14[#odpowiedz]
7
a ja kocham chłopaka który mnie nie kocha bo kocha dziewczynę
która kocha innego chłopaka a tamten jej nie kocha bo kocha
inną..
Jak bym napisał o swoich problemach to bym biblie spisał...
napisze o swoich problemach jak bd. pijany, bo jak bym zrobił to
teraz to byście mieli lekturę na 2 tyg. :/
hmmm....problemem, dla mnie jest to, jak osoba, którą kocham ma
kłopoty....trzeba wtedy interweniować i szybko wszystkiemu
zaradzić....nie mogę patrzeć jak, osoba, którą darzę tak
głębokim uczuciem cierpiała....
chce sie dowiedzieć jakie mają ludzie problemy po to zeby je
porównać z moimi.. Chcę zobaczyć czy to ja naprawde mam tak
źle, czy może przesadzam a inni mają gorzej..
Do Killme (piszę na wszelki wypadek do kogo, bo może znów mnie
gdzieś na dół wypi*przy).
Wiesz, ciężko porównywać problemy, czy ktoś ma gorzej, czy
lepiej. Każdy rozpatruje się oddzielnie. Nie wiem jakie są
Twoje problemy, choć kiedyś czytałam o tym, że Twój
przyjaciel zmarł. Po takim zdarzeniu nie da się szybko
pozbierać, to wielki cios i jeśli to o ten problem chodzi, czy
jeden z wielu, to mogę napisać, że nie przesadzasz. Każdy
dochodzi do siebie w swoim czasie..
ja mam największy problem z wiarą w siebie. Często coś chcę
ale za bardzo sie boję, zaczynam to robic, zamienia się to w
słomiany zapał i marnuje szanse na wiele rzeczy. Ciągle myśle
ze mi sie nie uda. Wiem ze to głupie ale to chyba mój
największy problem.
ja mam podobnie jak Sulfur... nic dodać nic ująć.
Jak sobie z tym radzić ..
Nastroić się pozytywnie, posłuchać ulubionej muzyki,
poczytać motywujące cytaty
[http://www.slideshare.net/shrew/24-motywujce-cytaty-dla-kadego]
i nie poddawać się
Ilu ludzi na świecie tyle samo problemów.Niespełna dwa lata
temu w moim szpitalu zarażili mnie wirusowym zapaleniem wątroby
typ.C,pre mieśięcy pużniej zwolnili mnie z pracy bez
wypowiedzenia i tak stopniowo zaczołem tracić wszystko.Czyli
jak sie wali to po koleji.Zostałem sam ze swoim problemem i tak
sie przez cały czas zastanawiam czy to tragedia ? i czy może
być gorzej?Otóż tak czyli nia daj Boże rak wątroby i dwa
metry pod ziemie-czywiście w bólach.A jednak ktoś mi
uświadomił,że są ludzie ,którzy sie nie poddają i walczą
bo warto.Wystarczy popatrzeć na te małe dzieci w klinikach
onkologicznych i nie tylko i uświadomić sobie co to jest
problem i jak z nim walczyć.
"gość, 09 lutego 2009, 18:58 "
Znam to... mój ojciec jest alkoholikiem, nawet o tym nie wie
(tak jest w większości przypadków)
Codziennie awantury o byle co, znęca się nad nami psychicznie i
fizycznie nawet pies obrywa :/
Brat daje sobie jakoś rade, matka sama ma już dość ale nie ma
co zrobić, nie może od niego odejść
ze względu na nas, za mało zarabia żeby nas utrzymać, sama
zaczyna przez to pić...
Muszę wspierać matkę jak tylko mogę, nie jest to łatwe...sam
nie mam oparcia w nikim...
Przyjaciele nie bardzo wiedzą co zrobić bo nie mieli takiej
sytuacji...
Tu jest jak w getcie, byle jakie wyjście do kolegi,koleżanki
muszę sobie na nie zasłużyć...
Żyje z dnia na dzień w monotonii, aż się rzygać chce...
Rano wstaję,idę do szkoły,wracam do domu jem coś,odpoczywam
chwilę, przychodzi ojciec...
2-3 piwka i odbija mu już palma,awantura o to że robię
wszystko tylko się nie uczę...
to nie jest prawda,ale co z tego ?
ubzdura sobie coś i spróbuj mu wytłumaczyć, że nie ma racji
to ci pier*** powiedz mu prawdę w oczy to ci pier***
powiedz mu cokolwiek co nie będzie mu pasowało to ci pier***
Przez to musiałem "wcześniej dojrzeć" dzięki czemu nie
miałem dzieciństwa.
Nie jestem ani ładny ani przystojny to jest jak z puszka
orzeszków...
przychodzi klient patrzy na ładne opakowanie, kupuje jednak w
środku są zepsute i niedobre orzeszki
przychodzi inny klient po orzeszki zostało tylko jedno
opakowanie,porysowane,wgniecione, nieznanej firmy
jednak kupuje je i odkrywa że są wspaniałe ale co z tego skoro
inni ludzie się śmieją, że kupuje jakieś gówno
w zniszczonym opakowaniu...i wyrzuca wpół zjedzoną
puszkę...
Czasami mam już tego wszystkiego dość, zastanawiam się po co
żyje...
nie znajduję odpowiedzi, czasami mam ochotę z tym skończyć,
nie wiem co mnie tu trzyma...
Myślę, że jest to nadzieja bo raz na jakiś czas pojawia się
malutka iskiereczka która mówi, że jednak warto walczyć...
Jednak zawsze bardzo szybko znika...
Chce dla kogoś żyć, ale nie mam dla kogo...
Wiem... inni mają większe problemy, jednak człowiek który ma
zje*** sytuacje przeważnie nie zastanawia sie nad tym...
(Ps. wybaczcie za błędy)
po pierwsze: rodzice nie akceptują mojego chłopaka, po drugie:
nienawidzę mojej klasy, po trzecie: muszę skądś znaleźć
kase na doładowanie, po czwarte: muszę napisać
charakterystykę na polski, po piąte: spać mi sie chce.
powinni robic testy psychologiczne na wjezdzie do tego portalu
zeby rozwydrzone dzieciuchy sie tu nie pakowaly. poczytaj dziecko
piętro wyzej i schowaj sie ze swoimi problemami do mamusi pod
spodnice. jak ladnie poprosisz da Ci na doladowanie.
Odpowiadasz użytkownikowi wietzkov
Zgłoś odpowiedź do moderacji
Odpowiedział(a): Nicholas, 27 listopada 2009, 22:23
0
jestes nie czulym na innych potworem ?! spojrz na wypowiedz
kolegi (ktoremy niezazdroszcze) powyzej I czym tu sa twoje
problemy ?NICZYM
Niektórzy nigdy nie dojrzeją i nie wiedzą co to poważny
temat.W porównaniu z niektórymi to moje życie wygląda niczym
raj... lecz każdy ma własne koszmary i rzadko może samotnie z
nimi zwyciężyć
dosc kontrowersyjny temat... nie ze wzgledu na sama jego tresc
tylko na co poniektorych uzytkownikow...
zestaw wypowiedz errora i szenioritty, na k*rewska ironie jedno
pod drugim...
co czuje czlowiek ktory tak jak error naprawde ma ciezko,
czytajac wypowiedz rozwydrzonej zbuntowanej dziewczynki ktora nie
moze zrozumiec dlaczego rodzice nie akceptuja 7 lat starszego
goscia i nie wie skad wytrzasnac doladowanie zeby napisac
"słitaśnego esemeska do psiapsióły KoPnIeTyM cApS-LoCkIeM
RzEcZ JaSnA"... sam conieco w zyciu przeszedlem i to zestawienie
zwalilo mnie z nog... w jak najbardziej negatywnym znaczeniu tego
stwierdzenia...
narzekałem, że nie mam na nowe buty...
aż spotkałem gościa bez nóg...
Odpowiadasz użytkownikowi psycholOG
Zgłoś odpowiedź do moderacji
Odpowiedział(a): gość, 27 lutego 2009, 12:02[#odpowiedz]
2
Kiedy byłam nastolatką byłam strasznie zakompleksiona, nie
potrafiłam w siebie uwierzyć i popełniłam błąd poszłam do
łóżka z pierwszym lepszym facetem (to był mój pierwszy raz,
13 lat) kiedy uświadomiłam sobie co zrobiłam poczułam się
jak zgwałcona. Kilka lat później zaczęłam umawiać się z
chłopakami i myślałam, że już wszystko jest do dobrze, że
jakoś sobie z tym poradziłam, ale to były tylko pozory. Nadal
nie potrafiłam nikomu zaufać, w żadnej sprawie. Wreszcie na
mojej dradze pojawił się mężczyzna któremu zaufałam jest mi
z nim cudownie, wspiera mnie w każdej sytuacji i doskonale
rozumie. Dopóki nasz związek był niezobowiązujący wszystko
było dobrze, jednak kiedy podjęliśmy decyzje o ślubie znowu
się zagubiłam, przestraszyłam i zamknęłam w sobie. Wróciło
moje niedowartościowanie, boje się, że nie podołam tej
sytuacji, nie znajdę dobrej pracy (teraz pracuje dorywczo,
zarabiam na bieżące wydatki i opłaty), nie podołam
prowadzeniu domu. Powiedziałam mu o tym, kazał mi się nie
martwic, że jakoś to będzie, że damy radę i ja też tak
myślę (lub tylko staram się w to uwierzyć), ale ta moja
niepewność dobija mnie i zaczynam podziwiać samobójców za
odwagę, że potrafili się targnąć na swoje życie. Od kilku
miesięcy próbuje poradzić sobie sama ze sobą, ale nie idzie
mi jakoś...
Wiem, że to może być potraktowane jako banalna sprawa, że
wiele osób ma gorsze problemy, ale musiałam to napisać gdzieś
gdzie ktoś to przeczyta (może nawet zrozumie), bo straciła
nawet najlepszą przyjaciółkę
Jak czytałem gdzieś tam wyżej to moj ojciec też jest
alkoholikiem. Ostatnio pokłóciłem się z moją najlepszą
przyjaciółką, niedawno zerwaliśmy z dziewczyną [po dość
długim związku] i jeszcze przed tym zmarł mój przyjaciel.
Teraz jak by tego było mało mam problemy w szkole [frekwencja i
oceny] i wszystko sie sypie a myślałem że gorzej być nie
może..
w moim domu taki sam problem z głową rodziny. tata był parę
razy na detoxie, nic to nie dało. dwa razy przechodził
załamanie nerwowe - raz byłam z mamą za granicą, za drugim
razem - tylko mama była za granicą. patrzyłam jak nie potrafi
wytrzeźwieć. miał omamy wzrokowe i słuchowe, napisał list
pożegnalny...udało sie go uratować. poszedł na
leczenie.najgorsze jest oczekiwanie kiedy znowu zacznie pić.bo
wiary mi juz brak.
Zawsze może być gorzej na tym świecie i z tym trzeba się
pogodzić, żyć chwilą to jedyne lekarstwo jakie znam nie
myśleć o przyszłości a zapomnieć o przeszłości i wtedy
wszystko przejdzie po jakimś czasie lecz o niektórych rzeczach
nie da się zapomnieć i z tym też musimy się nauczyć żyć
ej KILLME ty sie nie zalamuj moj
ojciec tez jest alkoholikiem i mialam z nim przewalone zycie...
tak na marginesie to spie**przyl mi pol mojego zycia.
aaa co do przyjaciolki to ja wlasnie niedawno stracilam
przyjaciolke.... znaczy nie w sesie ze umarla czy cos, lecz
poprostu popsulo sie wszystko... i ciezko mi bez niej, bo nie
dosc ze jestem za granica to w dodatku to byla jedyna osoba
ktorej tak naprawde moglam tutaj zaufac... a w anglii to naprawde
ciezko o kogos takiego...
jesli chodzi o milosc... to juz jest porazka... jaaa to juz w
ogole jestem do niczego bo ja w ogole nie umiem kochac... to
dopiero zal...
moj problem to moj charakter... czyli niesmialosc... zawsze boje
sie podejsc i zagadac do kogos, albo kiedy ide gdzies z grupka
kumpli to siedze cicho i podazam za nimi, czasem tez mam wrazenie
ze wszyscy mnie nienawidza (lol)
jakies 7 lat temu dowiedzialem sie o swojej chorobie. w/g
statystyki zyje sie z nia jeszcze ok 5 lat. ja zyje juz 7 i
czekam...........kto sie czuje nieszczesliwy bo mu nie pozwalaja
do domu po 22.00 wracac niech sie zamieni ze mna. wtedy bedzie
wiedzial co to problem.
Odpowiadasz użytkownikowi gentelmanpaul
Zgłoś odpowiedź do moderacji
Odpowiedział(a): gość, 15 kwietnia 2009, 20:24[#odpowiedz]
0
moi dziadkowie to alkoholicy.ojcieci to narkoman i dobierał się
do mnie.wkurzają mnie takie dziewczynki,którym największym
problemem jest wytrzaśnięcie kasy na doładowanie.
taa.. zapewne wyjdę na jakiegoś bezuczuciowego gnoja, ale
uwazam ze do 85% sytuacji sami się wpędzamy, i sami musimy
umieć się z nich wydostać. A jak tak sobie czytam to co tu
jest napisane to zaczynam dostrzegać prawdziwą nędzę, ale
ludzie... po co o tym pisać w necie?
Wiem co się czuje gdy straci się przyjaciela... Ja jedna
przyjaciółkę straciłam, bo wolała swojego chłopaka niż
mnie.. Trudno. A drugą prawie straciłam bo moja teraz już
pseudoprzyjaciółka, chciała mi ją zabrać. Taka chora
zazdrość... Jeśli da się to zrozumieć he. a oprócz
problemów z przyjaciółmi to problem z wujkiem alkoholikiem, z
którym niestety mieszkam a i jest jeszcze chłopak, którego
kocham, i który o tym wie i nic... I powiedzmy ze jakoś daję
radę...
A ja jestem dziewczyna i jestem lysa . Musze nosic peruke i w szkole caly
czas mnie obgaduja... U facetow nie mam szans... ale i tak sobie
radze, nie jest zle... niektorzy maja gozej... Ale ciesze sie, bo
wlsy niedlugo mi odrosna...
Tylko problemy mam z tancem, bo nie moge akrobacji robic .
Odpowiadasz użytkownikowi kilimandzaro
Zgłoś odpowiedź do moderacji
Odpowiedział(a): gość, 23 maja 2009, 22:57[#odpowiedz]
0
Ja kiedyś miałam problem.
Ostatnio straciłam przyjaciółkę . I to na długo . Z błahego
powodu . Rzadne przeprosiny by nie zadziałały. Poprostu
czułyśmy obojętność do siebie .
To największy ból jaki czułam w swoim życiu . Stracić
przyjaciela - to najgorsze co było . Często płakałam .
Naprawdę kiedyś się bardzo lubiłyśmy i nagle to wszystko
znikło . Na szczęście wszystko wróciło do normy . Dalej
jesteśmy nierozłączne . Dzięki czemu jesteśmy
przyjaciółkami ? Poprostu powiedziałam słowa , których nie
odważyłam się do niej powiedzieć : czy jesteś dalej moją
przyjaciółką ?
I przytuliłyśmy się do siebie
To była moja najpiękniejsza chwila w życiu .
Odpowiadasz użytkownikowi gość
Zgłoś odpowiedź do moderacji
Odpowiedział(a): gość, 25 lipca 2009, 13:24[#odpowiedz]
0
tak to jest jak ojciec pije, moja mama ma z nim rozwod ale czeka
na eksmisje... taaa predzej to my sie wyprowadzimy niz on codziennie przychodzi schlany
oszczany , smierdzi... i zawsze drze morde jak go nie ma kilka
dni mam nadzieje ze juz nigdy nie wroci a tu co na nastepny
dzien juz jest - monotonia niech
on zniknie z naszego zycia... kur.a zazwyczaj to pijaki zyja
najdluzej...
M.