Tak Bywam w poliklinice prawie
codziennie, i zazwyczaj trafiają się ludzie, którzy się
wciskają. Choć nie daje się, ale zdarzały się przypadki, że
nie miałam siły się wykłócać. Co innego, jak ktoś
przyjdzie i poprosi czy mógłby wejść przede mną bo coś
tam..takiego to jestem skłonna przepuścić jak mi się nie
śpieszy, ale jak ktoś mi się na chama wciska...to nienawidzę.
A raz z nerwów przed gabinetem, właśnie przez takich ludzi
dostałam dziwnego rodzaju ataku, myśleli że to padaczka..i
wylądowałam w szpitalu Czasami
ciężko jest poczekać 'tylko 20 minut dłużej', z tyloma
schorzeniami...zwłaszcza jak widzę zdrowych ludzi, którym sie
nudzi w domu-to idą do wszystkich możliwych lekarzy.
Ja kiedyś w kolejkę po bilety wpuściłem jakąś kobietę ale
los mi to wynagrodził i mnie też jak potrzebowałem ktoś
wpuścił dzięki czemu zdążyłem na pociąg, wszedłem do
pociągu i od razu odjechał
Oj tak. Wszyscy czekamy na lekarza... Wreszcie przybył i za nim
przychodzi jedna baba. Moment później otwiera drzwi i zaprasza,
a babka sru do gabinetu. Wszyscy oczy po sobie, a siedziała
pewnie z 45 minut mg.
dawno nie byłem u lekarza i
rzadko bywałem, może dla tego nie miałem takiej sytuacji ale jak bym miał, nie dał bym sie
zrobić w balona i nie wpuściłbym nikogo.. każdy czeka to
dlaczego ktoś ma wejść po za kolejnością xD
Coś ze dwa razy. Raz jedna babka weszła bo chciała tylko
receptę podpisać czy cos i z pół godziny siedziała a ja
39stopni gorączki wszystko boli i się trzesłam tam z zimna
Ja rzadko jestem u lekarza... ale nawet jak ktos mi sie chce
wepchnac w sklepie...na poczcie...czy przed bankomatem,to nie ma
opcji! Pilnuje swojej kolejki i nikt nie bedzie przede mna bo ma
takie widzi mi sie
akurat do lekarza to moze nie - rzadko tam chodze, najwyzej do
recepcji po recepty, ale czesto bywam na poczcie i tam to trzeba
pilnowac kolejki a pare dni
temu ide sobie do bankomatu a tu jakis staruszek leci chocby sie
palilo. mysle ok niech idzie, juz trudno. nie dosc, ze sie
wepchnal bez kolejki, to jeszcze stoi przy tym bankomacie jakby
zasnal albo nie wiem co. jak tam czekam, czekam, ludzi sie
nazbieralo, wszyscy wkurzeni, a ten tam chyba zapomnial po co
przyszedl! juz myslalam, ze mu tam trzeba pojsc pomoc bo moze nie
umie obslugiwac! najblizszy bankomat daleko.. wreszcie wylazl
staruch jeden po stu wiekach ale tak czekajac stwierdzilam, ze
ostatni raz puszczam kogos bez kolejki :/
Wiele razy, ale najgorsze, gdy byłam w Katowicach-Ligocie na
Ceglanej (może ktoś kojarzy to miejsce i wie, że tam
[przynajmniej kiedyś] trzeba było być o 5. rano żeby na 10.
wejść), byłam o tej 5 rano, porobiłam wszystkie badania i wgl
i już miałam ostatni raz wchodzić do gabinetu z wynikami a
ludzie tak się wciskali, że czekałam z głupimi wynikami, z
którymi się wchodzi bez kolejki około 4 godzin. Zostałam
ostatnia na oddziale dziecięcym, wchodzę wkońcu do gabinetu
(była równa 15 godzina), a lekarka jak się dowiedziała, że
jestem chora na sm dosłownie wyrzuciła mnie z gabinetu! I
wysłała na oddział dla dorosłych. Tam jeszcze mnóstwo osób,
wszyscy się wydarli na mnie, że jak to mogę się wpychać. Jak
im przedstawiłam moją sytuację, to siedzieli już cicho.
Lekarka mnie zawołała do gabinetu, obejrzała wyniki,
wyśmiała tą lekarkę, która mnie do niej przysłała i po 5
minutach wyszłam. Tyle zachodu dla pięciu minut... Teraz sobie
kolejki zawsze pilnuję.
Tak, czasami się zdarzyło. Najczęściej w przychodni w kolejce
do lekarza rodzinnego, zazwyczaj starsza pani (nie nazwę jej
moherem z szacunku do jej wieku, chociaż czasami to aż się
nóż w kieszeni otwiera ) ni z
tego ni z owego zwinnym ruchem wślizguje się do gabinetu zanim
zdąży się z krzesełka wstać albo upomnieć się o swoje
miejsce w szeregu. Najlepsze są akcje jak powstaje awantura kto
jest po kim w kolejce. Wtedy taka babcia, która zwykle staje nad
tobą w autobusie i stęka żeby ustąpić jej miejsca, tam może
zabić laską...