trochę szkoda mi się robi, że takiej osobie trafił się taki
los.... wtedy sobie myślę, że to właśnie ja mogłabym być
inwalidką zamiast tej drugiej..... trochę dziwne uczucie.... a
zazwyczaj na ogół myslą jak widzą inwalidów: o
współczuciu, litości, kpinie, próbie dokuczania,
wyśmiewania, wtedy myślą dlaczego tak się stało tej osobie,
a nie inaczej, itp. to zależy na jakiego człowieka
natrafimy.....
jest mi bardzo szkoda takich osób i z całego serca im
współczuję.. ale z doświadczenia wiem że tacy ludzie to na
prawdę dobrzy kandydaci na przyjaciół i wgle
Uświadamiam sobie, że nie mam wpływu na to co się z nią
dzieje i że w przyszłości mnie może spotkać coś podobnego i
to jest poniekąd moją motywacją do korzystania z życia póki
mogę, a później najwyżej inni będą patrzyć na mnie z
żalem, czego bym nie chciał, bo jak ktoś patrzyłby na mnie z
żalem to mi autoamtycznie by się robiło żal siebie i do
niczego by to nie prowadziło
Trzeba się z takim czymś pogodzić. Im prędzej tym lepiej dla
wszystkich. NIE POKAZUJCIE TAKIM LUDZIĄ, ŻE SĄ GORSI BO NIE
MOGĄ CZEGOŚ ZROBIĆ. TRAKTUJCIE ICH JAK ZWYKŁYCH LUDZI.
POSTAWCIE SIĘ NA ICH MIEJSCU I POMYŚLCIE JAKBYŚCIE CHCIELI
BYĆ TRAKTOWANI !
No czuje sie wtedy współczucie... I zawsze przychodzi taka
myśl "Boże, jak dobrze że ja taki nie jestem"... Nie gapie sie
na takie osoby... A tak mnie denerwuje jak z kimś idę i jest
ktoś właśnie taki, a ta osoba gada ze mną i idzie do przodu,
jednak głowa jest odwrócona o 180 stopni. no wtedy to mnie szlag trafia.
współczuje wtedy takiej osobie i myślę, że i ja mogłabym
taka być i zastanawiam co bym wtedy zrobiła. Traktuję takich
ludzi normalnie jak innych, a nie jak niektórzy urządzają
sobie "kino"
wtedy robi mi się żal chciała
bym pomóc..
Zawsze jak byłam mała chciałam być pielęgniarką ale z
wiekiem czasu zamieniło się to ... Babcia ma złamane obie
konczyny dolne i pomagam jej co łatwe nie jest
oni też mają uczucia nie należy się z nich śmiać.
ja teraz jestem w szkole z oddziałami integracyjnymi wiec się
przyzwyczaiłam, ale w podstawówce była obok mnie taka szkoła
to hmm troszkę tak dziwnie. do tego się trzeba przyzwyczaić.
no i przecież te osoby są takie jak my. tylko chodzić nie
mogą
Czuję współczucie, żal, ciekawość. Ale przede wszystkim
podziw, że osoba jak widzać się nie poddaje. I czsami mam
ochotę podejść i zapytać jak to u niej jest, czy jest
ciezko... Ale tego nie robię. Bo zostanę wzięta za
wścibską... No cóż... Może taka jestem,,,
ja mialam kuzyna na wozku. byl najbardziej (pozytywnie
oczywiscie) walniętą osoba jaka znalam. nienawidzil jak ktos mu
pomagal, wspolczul lub okazywal litosc. niestety zabil sie w
wypadku (
Podziwiam taką osobę, że potrafi się odnaleźć w tak trudnej
sytuacji, że się nie poddaje, mimo, że pewnie jest jej
ch.olernie ciężko I bardzo jej
współczuję...
Jak widzę kogoś takiego, że wsiada do autobusu, a np. kierowca
nie do końca dobrze podjechał i między krawężnikiem a
autobusem jest kawałek przerwy to zawsze pomagam, podobnie jak
kobieta z wózkiem jedzie z dzieckiem..
Podziwiam ,że znajdują w sobie siłę, żeby żyć jak każdy
zdrowy człowiek, że nie izolują się od innych. To musi być
chole.rnie trudne przedostać sie np niewidomej osobie na drugi
koniec miasta. Szczerze podziwiam tych ludzi.
W innych ludziach drażni mnie to, że gapią sie na
niepełnosprawnego człowieka jak na jakiegoś kosmitę...;?