Hmm oczywiście... bardzo wartościowy sport i chyba jedyny na
świecie, w którym nie ma rywalizacji między "zawodnikami"
(czyt. traceur w wolnym tłumaczeniu - nabój,pocisk)
Rywalizacja odbywa się samemu ze sobą, walczy się z własnymi
słabościami, poznaje się możliwości swojego
ciała,powiększa się je, pojednuje się umysł,dusze i
ciało...
To nie jest sport dla lanserów itp.
Tutaj trzeba znać swoje granice inaczej możliwości które
powiększa się stopniowo, trzeba być cierpliwym, jeśli nie
jesteś i rzucasz się na głęboką wodę to to jest pierwszy
krok do zrobienia sobie krzywdy, kalectwa a nawet śmierci...
Faktycznie zdarzają się wypadki nawet najlepszym, i gdyby to
była tylko złamana ręka to było by ok.
Oczywiście, jest to sport niebezpieczny ale który sport jest
bezpieczny... ?
Jeśli stoisz na krawędzi dachu 10m nad ziemią i masz
przeskoczyć na drugi gdzie szpara między nimi ma 5m a drugi
dach jest niżej zaledwie o 2m i się nie boisz, to znaczy że
albo jesteś nie normalny, albo jesteś pozerem.
Nawet najlepsi się boją, ale znają swoje możliwości,
skupiają się w tym momencie dopełnia się rzecz na oko nie
widoczna pojednuję się umysł z ciałem i duszą, doprowadza to
do perfekcji.
Umysł podpowiada "nie rób tego, bo jak coś pójdzie nie tak,
to będzie krucho"
Ciało mówi "jestem do tego zdolny już"
Dusza mówi "Szkoliłeś się, wszystko zależy od Ciebie, skup
się"
Wtedy puls przyspiesza, adrenalina idzie w górę, jest się jak
w transie, czas zwalnia...
A wygląda to, jakby po prostu się rozpędził i skoczył...
To bardziej strona której nie widać od zewnątrz...
Przy okazji masz darmową siłkę, która rozwija dosłownie
wszystkie mięśnie
(dobra,
prawie xP )
Czasami mówią "Jakie pojeby" "dzwonię na policje" ale w sumie
to mam to gdzieś
robię to dla
siebie, a jeżeli inni tego nie rozumieją, to nie mój problem
I jak mówi moje motto "Nie nauczysz się, puki nie upadniesz,
ale upadać również trzeba umieć..."
Tak, czy siak,prędzej czy później się wypie rdolisz
ale to jest tylko sprawdzian dla
Ciebie, czy się nie poddasz... niestety są sytuacje kiedy,
musisz się poddać bo zdrowie nie pozwala na walkę...
Osobiście miałem naderwane mięśnie przed ramienia,stłuczony
bark i miednice,wstrząs mózgu i chyba z 20 razy traciłem
przytomność... chyba najefektowniejsze wejście to było jak
skakałem z dachu który miał z 9-11m metrów wysokości na taki
niżej trochę może 7-8m ze szpara 3m.
Rozpędziłem się, chciałem się wybić od jakby to nazwać...
takiego murka na krawędzi tego dachu, jednak zahaczyłem o
niego, i poleciałem równolegle do ziemi, prostopadle na murek
tego dachu na którym miałem wylądować... pamiętam tylko jak
pomyślałem "o qrwa" i potem jak się obudziłem już na dole na
chodniku... z tego co mi mówili qmple to przypierdzieliłem o
ten murek najpierw jakoś nogami potem resztą ciała i na końcu
głową i chyba wtedy straciłem przytomność, potem podobno
się zsunąłem na taki daszek nad drzwiami i potem na ziemie...
aż dziwne, że skończyło się to wstrząśnieniem i
nastawianiem nosa