Ostatnio zmarł mój przyjaciel. Cały czas się tym dołuje. Dziś zerwaliśmy z moją sympatią po rocznym związku. Wszystko się wali. Jak sobie poradzić? Jak się można pozbierać do kupy?
Odpowiedział(a): gość, 23 stycznia 2009, 12:59[#odpowiedz]
-2
wiem jakie to uczucie
Odpowiadasz użytkownikowi gość
Zgłoś odpowiedź do moderacji
Odpowiedział(a): gość, 23 stycznia 2009, 13:18[#odpowiedz]
-1
Najlepiej nie myśleć tyle o tym..
Odpowiadasz użytkownikowi gość
Zgłoś odpowiedź do moderacji
Odpowiedział(a): gość, 23 stycznia 2009, 13:25[#odpowiedz]
-1
to się nie da o tym niemyśleć.. przeboleć trzeba kilka
pierwszych dni.. może tygodni.. z czasem ból nie fizyczny
zniika..
Odpowiadasz użytkownikowi gość
Zgłoś odpowiedź do moderacji
Odpowiedział(a): gość, 23 stycznia 2009, 16:15[#odpowiedz]
0
Uwazam, ze powinnas te osoby zapamietac jak najlepiej .. nie
zapomniec o nich nigdy, zeby zawsze wracaly do Ciebie piekne
wspomnienia zwiazane z nimi ; *** najlepiej.. pokochac na Nowo
Polecam książke "jak przestać sie martwic i zaczac zyc"
wybitnego psychologa, czlowieka sukcesu zreszta - Dale'a
Carnegie'ego. Szczerze mowiac zenuja juz mnie wypowiedzi "ja tez
tak mialem bedzie dobrze" bo nie dosc ze nic nie wnosi to jeszcze
dobija...
Leczy.. Nie wiem czy można powiedzieć, że czas leczy. Raczej z
czasem mniej negatywnych emocji ''nawiedza'' człowieka na
wspomnienie bliskiej osoby. A bynajmniej rzadziej. Chciałbyś
jak najszybciej uporać się z bólem, ale wątpię, że się da.
Ewentualnie możesz przeczytać tę książkę co została Ci
wyżej polecona, bo w sumie czemu nie. Lub rozmowa z kimś
bliskim o tym co przeżywasz po śmierci przyjaciela, by mogła
pomóc. Bylebyś nie dusił tego w sobie.
strata bliskiej osoby zawsze boli ale nie mozna popadac w
depresje i żyć dalej i mieć tą osobę na zawsze w swoim sercu
Odpowiadasz użytkownikowi Darkangel
Zgłoś odpowiedź do moderacji
Odpowiedział(a): gość, 30 stycznia 2009, 22:01[#odpowiedz]
3
Moja chrzestna straiła męża.Urodziło im się dziecko.Ciocia
stracznie to przeżywa jej synek 12-letni też a mała pyta się
gdzie tataCiocia odpowiada,że
taty nie ma.Minęły trzy lata a ciocia nadal chodzi po kątach i
płacze za mężem.Nie da się zapomnieć i wyleczyć bo to nie
choroba tylko cierpienie!
Odpowiadasz użytkownikowi gość
Zgłoś odpowiedź do moderacji
Odpowiedział(a): gość, 31 stycznia 2009, 18:51[#odpowiedz]
0
Wiem co czujesz.Ale nie łam sie
Odpowiadasz użytkownikowi gość
Zgłoś odpowiedź do moderacji
Odpowiedział(a): gość, 04 lutego 2009, 14:50[#odpowiedz]
2
pozbierać się odrazu nie da a czas leczy rany, z tym że u
jednych dłużej to trwa a u innych szybko to mija..
Moi lekarze odradzali mi psychologów, psychiatrów i ich twory a
polecali osoby najbliższe. I ja sam nie mam do psycholi
przekonania. Na pewno potrzeba czasu żeby ochłonąć,
zaakceptować i pogodzić się. To nigdy nie jest łatwe często
trwa latami. Ale nigdy nie można się poddawać.
Inny wymiar ma strata przyjaciela odebranego nam przez śmierć,
a zupełnie inny wymiar ma rozstanie z kimś kochanym, jedynym w
swoim rodzaju... Jak w pierwszym wypadku stosunkowo łatwo jest
nam pogodzić się z tym, to w drugim jest to bardzo trudne, bo
obwiniamy nie siebie lecz tą ukochaną osobę. Często sobie
nie radzimy i wpadamy w złość, nad którą tracimy
kontrolę.
Rozpad każdego związku jest trudny, dlatego warto walczyć o
ten związek już za wczasu, by ustrzec się przed jego
unicestwieniem...
głupoty gadasz przyjaźń to
silniejszy związek niż miłość. przynajmniej wg mnie. Kocham
swoją przyjaciółkę z którą się znam 12 lat.. kocham ją
inną miłością niż moją dziewczyne. Strata przyjaciela tak
samo boli jak strata miłości..
utrata kogoś bliskiego zawsze jest bolesna ale myślę że
bardziej boli jak kogoś odbierze nam śmierć , bo już nigdy
tej osoby nie spotkamy a to że rozstanie się ktoś z ukochaną
to owszem jest bolesne ale to nie musi kończyć znajomości,
można nadal utrzymywać znajomość i zawsze możesz jeszcze
spotkać tą osobe
Moim zdaniem z pierwszym przypadkiem trzeba się pogodzić i jak
najlpeiej zapamiętać tą osobę, myśleć o tym że teraz jest
w innym świecie lepeszym
Z tym drugim zmagam się i ja
Chyba należy porozmawiać na spokojnie z tą drugą osobą Co do wcześniejszej wypowiedzi ze
winimy tą drugą osobę, ja obwiniałam siebie i to najbardziej
bolało. Jeśli kogoś naprawde kochaiśym to bedziemy obwiniać
siebie...
Nalezy żyć dalej i uwierzyć ze tak musiało sie stać i tak
jest lepiej
Zauważyłem jedną ciekawą rzecz: coś, co w danym momencie
wydaje się nam wielką tragedią, z perspektywy czasu okazuje
się być najlepszym dla nas rozwiązaniem. Po prostu trzeba
nabrać dystansu czasowego.
Już parę razy przekonałem się, że nawet czyjaś śmierć z
perspektywy czasu okazywała się mieć swój głębszy sens dla
otoczenia.
Co do rozstania z dziewczyną: zauważyłem, że większości
rozstań czy rozwodów można uniknąć, jeśli obie strony
CHCIAŁY i POTRAFIŁY ze sobą rozmawiać, a nie tylko
wygłaszać monologi bez słuchania drugiej strony. Więc jeśli
byliście ze sobą szczęśliwi - spróbujcie usiąść do
rozmowy, ale "atakując" problemy a nie osoby. Czyli zamiast
mówić "Bo Ty nigdy nie masz dla mnie czasu" powiedz:
"Zastanówmy się, co zrobić, abyśmy mogli spędzać więcej
czasu razem", albo "Bo Ty jesteś taka...." można powiedzieć
"Wiesz, że nie lubię, gdy ktoś robi..."
"Nikomu nie jest łatwo zająć dojrzałą postawę wobec
śmierci osoby, którą kochał i którą nadal kocha. W procesie
dochodzenia do równowagi można zaobserwować następujące fazy
rozstania z osobą zmarłą:
* przyjęcie do wiadomości faktu straty kogoś bliskiego
oraz nowej rzeczywistości, jaka teraz zaistniała - oznacza to
uwolnienie się od naturalnego buntu wobec śmierci kochanej
przez nas osoby;
* świadome doświadczanie bólu związanego ze stratą
kogoś bliskiego;
* uczenie się nowej sztuki życia po stracie bliskiej
osoby;
słuchaj rady w stylu czas leczy rany to przereklamowane gówno.
czas nie leczy ran on pozwala przyzwyczaić się do bólu.
najlepszą radą mieć zajęcie, nie siedzieć w domu. nie
jesteś sam masz znajomych o ktorych nie zapominaj oni pomagaja
najlepeij zapomniec i sie pozbierac. a drugich połówek na
swiecie jest od groma. nie ta to inna jak autobus- zawsze bedzie nastepny
mam nadzieje ze cos pomogłam
To jest najgorsze w życi uczucia jake się każdemu może
przytrawić
Odpowiadasz użytkownikowi ulcia4517
Zgłoś odpowiedź do moderacji
Odpowiedział(a): gość, 20 lutego 2009, 17:01[#odpowiedz]
3
To bardzo trudne 6 lat temu
(miałam akurat 6 lat) zmarł mój tata, choć był alkoholikiem,
często kłucił się z mamą, wyzywał ją i mnie, ale do tej
pory się nie pogodziłam się z jego śmiercią, ale czas leczy
rany i juz mnie to tak bardzo nie boli, jak wtedy. Tobie na pewno
czas tez pomoże, bo chyba nie ma lepszego lekarstwa.
"niebezpiecznie twierdzić ,że coś trwa wiecznie"Trzeba
uświadomić sobie,że nasze życie to ciągłe zmiany,bo po
każej zimie przychodzi wiosna
czas,cierpliwość i dystans do zycia.
Nie da się nie myślec, wiem jakie to trudne. Wydaje mi się,
że najlepszym lekiem na utrate bliskiej osoby jest czas... W
moim przypadku tak było, troche upłyneło zanim się
pozbierałam
Odpowiedział(a): gość, 20 marca 2009, 16:52[#odpowiedz]
1
Nie ma dokońca konkretnej odpowiedzi, bo każny z nas czuje do
danej osoby co innego. Do matki, czy dziewczyny, czy sąsiadki.
Zależnie od dużego uczucia do zmarłej osoby jest gożej.
Trzeba powiedzieć sobie że jest aniołem i pomaga mi mooże
teraz w zyciu lub może tobie.
Zawsze się będzie myślało o tej osobie, tylko zależy jak i
czy to coś pomoże.
czas raczej nie goi ran.
jedynie je zabliźnia.
po prostu trzeba żyć z dnia na dzień i starać się
zapamiętać te osoby z jak najlepszej strony a nie starać się
przypominać sobie co zrobiliśmy nie tak w stosunku do nich.
lecz każdy przeżywa to inaczej, więc że tak powiem trzeba
samemu znaleźć "złoty środek" na ten czas
ból po stracie kogoś bliskiego jest straszny- to akurat pewne.
Nie wiem jednak czy chciałbyś zapomnieć o tych osobach, czy
pamiętać je jak najlepiej. Zapomnieć tak do końca na pewno
się nie da. Jeśli chodzi o przyjaciela, to jest na pewno wiele
osób, którzy tak jak Ty przeżywają jego stratę. Myślę, że
powinniście się trzymać razem i wzajemnie sobie pomagać.
Jeśli chodzi o dziewczynę? Moim zdaniem powinieneś dać sobie
na razie spokój z szukaniem kogoś na siłę, bo to zwykle do
niczego nie prowadzi. Kiedyś na pewno jeszcze spotkasz kogoś,
kogo będziesz kochał, ale powtarzam- nic na siłę! Zajmij się
pracą, szkołą, jakimś sportem albo innym hobby. to chociaż
na jakiś czas pozwala zapomnieć,albo przynajmniej nie myśleć
o wszystkim złym.
Strata przyjaciela... wiem coś o tym, jest trudno "zapomnieć" a
w zasadzie nie da się zapomnieć! I nawet nie próbuj... Po
prostu staraj się kontrolować nad swoimi myślami o tej osobie,
gdy myślisz o niej, myśl tylko o tym co było, a nie o tym co
by było gdyby.... bo to zawsze dołuje
2 dni temu 07.10.11 byłem wkoncu u moich kochanych
dziadków.Dziadzio jak zwykle chciał mi wcisnac orzechy i pare
groszy oraz dał jak zawsze ale to zawsze wyjechał po mnie jak
zawsze kilka wskazowek zyiowych jaich nie dal mi nigdy nikt
inny.Zawsze wprowadzal mnie na dobra drogę.
Ide po samochod odwioze Cie na stacje mowi dziadek-ok mowie i
poszedlem po torbe.Niespelna 10 minut pozniej biegne do dziadka
do garazu.Samochod stoi ale go nie ma-wszedlem na ogrodek
-ledwo szedl i ciagle powtarzal...łopatka łopatka...boli boli i
szedł trzymając się za plecy.-usiadz dziadku powiedziałem
zaniepokojony.
Dziadek jakby nie usłyszał.Patrzal na mnie nieprzytomnym
wzrokiem po czym krzyknął o Jezu! ledwo doszedl do domu.Polozyl
się na lozko.Zrenice miał duze a pot lal się z niego.
-Tereniu…
-zawolal zone(zlote gody za soba) boli…boli….Babcia jako
była pielegniarka spanikowala i przeraźliwym glosem
wolala-Kazik! Kazik!
Grzesiu daj gliceryne gdzie ona jest(gliceryna lagodzi objawy zawalu
serca…)
Dalismu mu dużą dawkę pod język ale bol nie
ustępował…Dziadek wił się z bólu
Jadą..?Ledwo zapytal dziadek.
Zdenerwowany wybieglem na ulice żeby zobaczyc czy karetka jedzie
gdy usłyszałem przeraźliwy glos babci:
GRZESIEK!Grzesiek chodz szybko Dziadzius wtedy lezal jak sparaliżowany wyprostowany niczym
słup z reką za głową i oczy Miał zamkniete.Goraco mi się
zrobilo i ciarki przeszly.
-Co robic co robicBiega
babcia zdruzgotana.Dalem jej telefon dzwon na pogotowie i pytaj
gdzie SA a ja się zajme dziadkiem!
Upuscila z nerwow telefon…Lec po mameZawolalem.PObiegla a ja zacząłem
go reanimowac…
Po 2 minutach reanimacji wpadla karetka i wtedy się
zaczęło…masa igieł i defibrylatorow.Stan bardzo
ciezki…szpital…nie polecam wrogowi patrzec jak bliski
umiera
08.10.11 wybudzil się po zabiegu ze spiaczki ale nikt nie
zdążył do niego przyjechac..Wczoraj wieczor telefon ze
szpitala…Bardzo nam przykro…(…)…
-Jak powiedziec babci?Kobieta ta ma wciąż nadzieje ze pozyje
chociaż chwile…te mala chwile chociaż rok…Mowil mi
przeciez ze nie czuje się na 80 lat i chciałby jeszcze
pozyc…jeszcze chociaż kilka lat…mowil to z uśmiechem na
twarzy i zawsze powtarzal-pamietaj moje slowa i ucz Się Grzesiu
puki zyje…
Po wszystkim podeszla do mnie starsza sasiadka(bardzo wiezaca
kobieta z owej miejscowości)i ze lzami w oczach powiedziala
płacząc-i co Grzesiu?Nie odwiózł Cię już dziadziuś…
Co chwile łzy staja mi w oczach czuje żal do czegos czego nie
potrafie okreslic i chce go zobaczyc żywego…dotknąć.
Czy slusznie robie ze się obwiniam?Gdybym zadzwonil na karetke
już na ogrodku moglby zyc…gdybym nie prosil go o odwiezienie
może by tego nie było…może pozyl by jeszcze…powinienem
zdążyć go pożegnać przed śmierciąMoże to moja wina a
może po prostu jego czas?
Pomijajac fakt smutku jestem ogromnie szczesliwy ze miałem
takiego dziadka…i przyjde mu na grob podziękować ze mnie tylu
rzeczy nauczyl.
A orzechy od niego leżą i ich smak zawsze mi będzie go
przypominac…uśmiechniętego…
Owej tragedii nikt nie mogl przewidzieć .Wypadek ten odebral
mojej rodzinie jej członka…nie wiedziałem ze nie zasiade z
nim już przy wigilijnym stole…
Macie podobne przezycia?Propozycje jak sobie Radzic z rozpacza?