Mam swoje zdanie i raczej go bronię. Ale nie jestem jakoś
szczególnie uparta, bo jeśli ktoś przedstawi mi jakieś
logiczne, przekonujace argumenty, to po przemyśleniu mogę te
swoje racje zmienić. Ewentualnie w przypadku, gdy zdaję sobie
sprawę, że w jakiejs tam kwestii nie mam racji, nie staram sie
na siłę udowadniać, że jest inaczej...
Jak to mówią: "tylko krowa nie zmienia zdania "
swoich zyciowych przekonan zawsze bronié jak tygrysica i choc
szanujé inne opinie to zadko zdarza mi sié sk£aniac ku nim.
Chyba, ze ktos uzyje swietnych argumentó do przekonania mnie.
Ale bywajá sytuacje, ze w przyziemnych sprawach jesli ktos nie
popuszcza to dla swietego spokoju przyznajé racjé a w duchu
czésto i tak myslé swoje. To takie "dbanie o nerwy"
Zależy co to, jeśli błahostki, wolę się nie sprzeczać,
wolę mieć spokój, a jeśli przekonania związane z moim
życiem, nigdy nie odpuszczam, niech se roią co se chcą.
Nigdy nie narzekałas, ale wiem, przejadło się mam miliony pomysłów ale nie chce
Puszka zawstydzić bo to On niby jest tu największym
zboczuchem pomyśle i jak coś
napisze a na razie oddalam się w pośpiechu Bądź grzeczna Esterko
Odpowiadasz użytkownikowi muminek1177
Zgłoś odpowiedź do moderacji
Odpowiedział(a): Puszek1245, 29 stycznia 2010, 11:28
0
Oj nie krępuj się muminku
Co do pytania: Stały w swoich przekonaniach, ale jeżeli
zauważę, że są złe, to staram się je zmienić.
a to zależy, jeśli jakaś osoba wysunie dobre argumenty to
przyznam jej racje, ale ogólnie to jestem "uparta jak osioł",
trudno mnie do czegoś przekonać.