Co sądzicie o niepełnych rodzinach? Czy to ma duży wpływ na rozwój dzieci? Może sami jesteście w takiej sytuacji, kiedy nie żyjecie z obojgiem rodziców? Brakuje wam drugiego rodzica?
Pytanie pewnie dość tendencyjne, gdyż wpływ ma na pewno. Kwestia - jaki?
wiadoo, ze to ma wplyw na nas - czyli w pewnym sensie na nasze
dalsze zycie tez. a co moge sadzic? rodzina jak rodzina, tylko
niepelna.
jestem w takiej sytuacji- nie, nie brakuje mi drugiego rodzica..
Dziecko powinno wychowywać się z matką i ojcem. Dziecko uczy
się [a przynajmniej powinno] cech od matki tak samo jak od ojca.
W młodym wieku dzieci rozwijają się psychicznie nabierając
pewnych cech itd. Może brak jednego z rodziców negatywnie
wpłynąć na rozwój dziecka i może mieć ono później
problemy w przyszłości. Ale z tego co zauważyłem, dzieci ,
które wychowały się z jednym rodzicem, są hmmm.. "twardsze"
życiowo [?] .. Wszystko też kwestia wychowania. Ale raczej
jedno z rodziców nie potrafi zastąpić obojga.
a jak wpływa ? Takie dziecko może mieć później zaburzenia
osobowości, kiedy nie nabrało, nie nauczyło się, pewnych cech
od małego i w trakcie dorastania to może np. popadać w skrajne
emocje, nie otwierać się przed światem, może czuć się
"inne" , gorsze, odepchnięte.. A to wszystko wpływa na to jak
się człowiek później zachowuje w życiu dorosłym..
Pieknie to opisales, ale jesli chodzi o to, czy taka osoba jest
'twardsza' zyciowo, to chyba juz zalezy od tej osoby. Rozne
bywaja sytuacje - jedni sa twardsi, silniejsi i daja sobie rade,
a drudzy sie zalamuja i jest im z tym bardzo ciezko
To że dziecko wychowywało się w niepełnej rodzinie nie ma
wpływu na decyzje jakie będzie ono podejmować w przyszłości,
wątpie by było ono ,,twardsze" życiowo, wszystkie negatywne
doświadczenia kumulują się i w pewnym momencie może dojść
do sytuacji kryzysowej, może być dym i to jaki. E tam nie będe
się rozpisywał ......
Nie zgodzę się z muminkiem.
Skład rodziny i relacje w niej mają ogromny wpływ na kształt
osobowości dziecka a tym samym rzutują na dalsze życie.
Zakładając np. jest chłopak i wychowuje się z matką. Nie ma
ojca. Z kim ma porozmawiać o typowo męskich sprawach, o
których nie powie mamie? Są rzeczy o których łatwiej
powiedzieć rodzicowi tej samej płci, są też takie z którymi
łatwiej nam się zwrócić do rodzica płci przeciwnej. Cechy
charakteru, zachowania nabywamy zarówno od jednego jak i
drugiego rodzica. Uczymy się od nich życia i zasad
funkcjonowania. Gdy tracimy 50% tej nauki, jest dużo trudniej.
To, czy dziecko wychowuje się w pełnej czy niepełnej rodzinie
ma wpływ na jego psychikę, a stan psychiczny, czy
emocjonalny-na dalsze życie.
Co do drugiej części pytania-wychowuję się w niepełnej
rodzinie. Mój Ojciec nie żyje. Jego brak odbija się na mnie
cały czas. Zwłaszcza, że matkę mam tylko teoretycznie. Więc
nie wciskajcie mi kitu, że to w jakiej rodzinie się wychowuje
nie ma wpływu na życie-bo ma, ogromny
Wybacz ale nie tylko Ty wychowujesz się w niepełnej rodzinie,
ja piszę według swojego przykładu, więc nie wciskaj mi kitu
że jest inaczej, chyba nikt nie zna mnie lepiej jak ja sam
W jakiś sposób zapewne ma to wpływ. Co oboje rodziców to nie
jedno, mama i tata pełnią różne role w rodzinie, jeśli
jednego brakuje, to jednak nie to samo. Szczególnie oboje
rodziców jest potrzebnych dzieciom do 10 roku życia. Co do tego
jaki to wpływ - każdy jest inny, trudno generalizować.
hm.. myślę, że ma to kluczowe znaczenie. ważne jest by mieć
te wzorce od obojga rodziców - tak jak piszą ludzie wyżej. ja
sama wychowywałam się od 10 roku życia w rodzinie niepełnej.
i chociaż mój tata, z którym zostałam z własnego wyboru,
robił wszystko by niczego nam nie brakowało etc. to czasem
odczuwałam ten brak drugiego rodzica. to nie jest tak, że
czułam się niekochana czy coś w tym stylu (wręcz przeciwnie
bo jak teraz patrzę na moje dzieciństwo to najmilej wspominam
momenty kiedy ja i siostra byłyśmy już tylko z tatą), po
prostu jeden człowiek choćby nie wiem jak się starał nie jest
w stanie ogarnąć wszystkiego. przy jednym dziecku jeszcze, ale
przy dwójce, trójce.. jest problem . ano i te wzorce są dość
istotne.
jaki ma to bezpośredni wpływ ? nie wiem jak to wygląda
ogólnie, nie ma zresztą chyba na to żadnego schematu czy
matrycy. wiem, że brakuje pewnego rodzaju oparcia i odczuwa się
samotność - choć tę ostatnią można czuć nawet żyjąc w
pełnej rodzinie. na pewno czasem brakuje uwagi, a czasem
zainteresowania. różnie to bywa. generalnie analizując w
miarę obiektywnie siebie widzę, że jakoś podświadomie szukam
oparcia, kogoś kto w jakimś stopniu będzie dla mnie, a ja dla
niego i będę mogła na niego liczyć - nie różni się to
zbytnio od potrzeb ludzi z pełnych rodzin, tyle, że
przynajmniej mnie, zawsze pojawia się w głowie strach, że się
zaangażuje/zaufam, a ktoś mnie zostawi . sama po sobie widzę
też, że z trudem przychodzi mi rozmawianie o uczuciach czy o
tym co się dzieje w moim życiu. ale tez nie wiem czy to cecha
indywidualna czy wynik tego.
co do bycia twardszym, odporniejszym hm.. szczerze nie czułam
nigdy nic takiego . nie odnoszę wrażenie żebym była
silniejsza psychicznie od koleżanek czy kolegów. może tylko
mniej narzekam ale to już raczej kwestia osobowości, a nie
cecha wykształcona na skutek odejścia przez jednego z
rodziców.
teraz mając 18 lat nie odczuwam tego braku właściwie. ale
pamiętam momenty kiedy mając 15-16 lat brakowało mi tego
bardzo. teraz zresztą siedząc czasem u koleżanki zdarza mi
się patrząc na to jak toczy się życie w normalnym domu ze
wszystkimi członkami rodziny, żałować, że nie mogę tego
doświadczyć, ale to raczej dość głupie - taka tęsknota za
czymś czego się nie zna.
Nie wypowiem się jak to naprawdę wpływa,bo nie mam takiej
sytuacji.Ale wg mnie to na pewno wpływa w jakiś
sposób,pozytywny hm raczej nie,ale niekoniecznie.Bo to jaki
ktoś będzie nie zależy tylko od tego.Zły wpływ to może
mieć na psychikę i sposób wyrażania emocji...ale nie wiem.Na
pewno wzorce,tak jak pisały osoby wyżej,nie ma co powtarzać.
to zależy jaką psych ma dana osoba i jak reaguje na to
otoczenie. Wiadomo, że inna będzie osoba, z której
rówieśnicy będą się naśmiewać, a inna gdy znajdzie oparcie
w otoczeniu. Każdy odczuwa to inaczej i inaczej to na niego
wpływa.
O, ja pochodzę z rodziny "niepełnej". Szczerze mówiąc,
(chociaż to może właśnie odchylenie od normy) skończyłem
lepiej niż niejeden dzieciak z rodziny pełnej. Mam swoje
wartości i zasady w życiu, których nie łamię, swoje idee. A
odnośnie osobowości - na przykładzie swojego ojca i ojczyma
wiem, jakim mężem i ojcem mam NIE BYĆ. Zaś wyznacznikiem w
tych zachowaniach jest dla mnie ideał ojca jako powiernika,
wrażliwego ale i dzielnego kompana, reprezentującego rodzinę i
gotowego oddać za nią życie. A męża jako troskliwego i
wyrozumiałego obrońcę swej jedynej Pani Serca.
Jakoś szczególnie nie przyzywałem nigdy rozstania się
rodziców. Uważam, że to nie moja sprawa. Mimo wszystko kocham
ich oboje. Taki już jestem. Straaszny, ze zwichrowaną
osobowością i przelustrowany przez psychologów. I mam się
dobrze
ma wpływ, na to ja widzimy to, co sami chcemy stworzyć i
nazywać RODZINĄ. Moja przyjaciółka mieszka z matką i
ojczymem i nie brakuje jest biologicznego ojca. Rodzicami są
osoby, które prawdziwie kochają i traktują nas jak własne
dzieci, opiekują się nami, szanują nas i nasze decyzje, a nie
ktoś kto użyczył nasienia lub macicy żeby mogło
urosnąć...:/
Odpowiadasz użytkownikowi malinowa
Zgłoś odpowiedź do moderacji
Dodaj odpowiedź
Zaloguj się, aby móc odpowiedzieć na pytanie i cieszyć się pełną funkcjonalnością serwisu. Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się.